W moim rodzinnym domu, gdy mama zabierała się za robienie pączków, wszyscy wiedzieli, że trzeba będzie poczekać, ale to oczekiwanie się opłaci. Pączków musiało być dużo, bardzo dużo, a jeden pączek musiał ważyć. Zjedzenie takiego pączka (jeszcze ciepłego) było rozgrzewką przed kolejnymi. Następne zjadaliśmy z herbatką, szklanką mleka, bądź z drugim pączkiem. Nikt nie liczył kalorii…
Teraz i ja korzystam z mamy przepisu. Jest wygodny, wykorzystuje się w nim całe jajka i nie trzeba zastanawiać się co począć z pozostałymi białkami. Ciasto jest miękkie, ale też wdzięczne w pracy, na tyle, że z łatwością można włożyć do pączków konfiturę, bądź krem czekoladowy. Z proporcji mojej mamy wychodzi około 40 pączków. Jeśli uważacie, że to za dużo, wykorzystajcie połowę składników.
Nim zaczniemy, dobrze jest zrobić rozczyn z drożdży. Do 250 ml letniego mleka dodajemy pokruszone droższe, łyżkę cukru i mąki. Odstawiam do wyrośnięcia.
Rozczyn i pozostałe składniki na pączki mieszamy w mikserze, bądź zagniatamy, aż się połączą. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 1,5 – 2 godziny. Po tym czasie zagniatamy i dzielimy na około 75 g porcje. Do każdej wkładamy łyżkę konfitury, bądź dowolnego nadzienia. Formujemy kulki i odkładamy do podrośnięcia (około30 min). W tym czasie rozgrzewamy litr oleju na którym smażymy pączki z obu stron. By było bardziej domowo, taczamy jeszcze ciepłe pączki w cukrze pudrze, ewentualnie delikatnie je oprószamy.
Gotuj z historią
gotujzhistoria@gmail.com