Róże karnawałowe kojarzone są z miejskimi obchodami zapustów, jednak dla mnie mają wartość sentymentalną. Przypominają mi moje początki pracy w muzeum, kiedy to otrzymałam zadanie przygotowanie pierwszego w historii muzeum „Wieczoru karnawałowego”, a róże stanowiły element poczęstunku. Cały zespół pracował by je przygotować, ale w mojej pamięci utkwił malujący się na twarzach gości zachwyt, gdy zobaczyli dziesiątki pięknych róż zwieńczonych wisienkami, niczym rubinami. Z dumą obserwowałam znikanie róż z tac i ubrudzonych cukrem pudrem, ale szczęśliwych uczestników spotkania. Wtedy właśnie poczułam, że w moich oczach muzeum jest miejscem radosnym, wypełnionym rozmowami, wspomnieniami, to przestrzeń międzypokoleniowa, gdzie każdy może czuć się dobrze i czerpać od siebie to co ciekawe, wartościowe i mądre.
Róże karnawałowe to piękna alternatywa dla klasycznych faworków. Choć wykonuje się je z tego samego ciasta to wyglądem różnią się znacząco. Są urocze i stanowią doskonałą ozdobę każdego stołu. Potrafią zrobić wrażenie.
Ich wykonanie wymaga od nas większego zaangażowania, niż w przypadku faworków, jednak jeśli nabierzemy wprawy, to przygotowanie okazuje się dość proste.
Mąkę przesiewamy, dodajemy pozostałe składniki i zagniatamy. Gdy ciasto staje się jednolitą masą, odkładamy je na 30 min do leżakowania w temperaturze pokojowej.
Następnie uderzamy w nie ze wszystkich sił, najlepiej wałkiem, bądź kulą do tarcia maku. Ma to na celu napowietrzenie ciasta. Gdy dostrzeżemy w cieście niewielkie pęcherzyki, to znak, iż możemy zacząć proces wałkowania.
Ciasto dzielimy na mniejsze części i wałkujemy bardzo cienko. Następnie wycinamy w nim kółka o trzech rozmiarach. Ja stosuję szklanki o średnicy, 8,5 cm, 6,5 cm, 4,5 cm. Istotne jest też nacinanie końców kółek, prostopadle do ich środka. Trzy kółka o różnych rozmiarach łączymy ze sobą, mocno dociskając środek.
Ciasto w takiej formie wrzucamy na rozgrzany olej i smażymy na złoty kolor. Musimy zwracać szczególną uwagę by środek róży się przesmażył.
Usmażone róże układamy na papierze, by odsączyć nadmiar oleju. Następnie układamy je na tacy, prószymy cukrem pudrem, a w środek różyczki wkładamy odrobinę konfitury z wiśni bądź róży.
Gotuj z historią
gotujzhistoria@gmail.com