02 kwietnia 2023

Wielki Tydzień – czas wielkiej próby

Niedziela Palmowa, to święto, które w wyjątkowy sposób rozpoczyna Wielki Tydzień. Czas pełen skrajności, bo zabieganie łączy się tu z wyciszeniem, porządki przeplatają z modlitwą, przygotowywanie mięs, wędlin, słodkich wypieków z postem. Jak zdążyć ze wszystkim na czas? Jak to wytrzymać? Jak nie ulec mięsnej pokusie?


W Niedzielę Palmową, siedem dni przed Wielkanocą, wierni wędrują do świątyni z palmą. Dziś z palmą nie mamy większych kłopotów, w sklepach na jarmarkach, śmiało możemy kupić taką, jaka najbardziej przypada nam do gustu. Obecnie również, wiele osób decyduje się na wykonanie palm samodzielnie. Korzystamy z rozmaitych warsztatów, które oferują nam instytucje kultury, albo wykorzystujemy dary natury znalezione w naszych ogrodach.

Kiedyś, każdy sam tworzył swoją, niepowtarzalną palmę. Wykorzystywano do tego gałązki wierzby, porzeczki, które wcześniej ucinano, wsadzano do wody, by już w Niedzielę Palmową były ubogacone kocankami, zielonymi pączkami i listkami. Dziewczęta dekorowały je wstążkami, suszonymi i świeżymi kwiatami, bądź kwiatami z kolorowej bibuły. Te panny, którym zależało na szybkim zamążpójściu, w sposób szczególny przykładały się do tworzenia palm, bo im piękniejsza, bardziej bogata palma, tym lepsi kandydaci na męża na horyzoncie. 


Poświęconą palmę wkładano w domach za obraz z wizerunkiem świętych, by wyschły i można było je spalić. Popiół z suszonych palm, jest wykorzystywany w środę popielcową. Zdarzało się też, że wkładano je w ziemię, by puściły korzenie i się rozrosły.
Wierzono, że wielkanocne palmy mają wielkie moce. Strzegły od klęsk żywiołowych, chroniły gospodarstwa rolne od wszelkich nieszczęść, powodzi, suszy, pożaru, pomoru bydła i chorób. W czasie burz, poświęcone palmy wystawiano w okno, by chroniły dom przed uderzeniem pioruna. Domownicy zjadali kocanki z palm, bo miały uzdrowicielską moc, m.in. chroniły gardła przed chorobami. 


Niedziela Palmowa to początek Wielkiego Tygodnia, który dawniej był ogromnym sprawdzianem. Dziś nie odczuwamy takich pokus i dylematów związanych z jedzeniem, gdyż post, nie jest czasem obowiązkowej rezygnacji ze spożywania mięs, czy słodkości.
Dawniej nie jedzono mięsa przez cały post. I tak jak, tuż po karnawale, człowiek był odpowiednio przejedzony mięsiwem, to pierwsze dni postu, mogły upływać mu w spokoju. Później organizm nieco przyzwyczajał się do nowej diety, jednak w czasie Wielkiego Tygodnia przeżywano istne tortury. W domach pojawiały się wszelkiego rodzaju mięsiwa, które wyrabiano na rozmaite sposoby. Kręciło się kiełbasy, peklowało szynki i polędwice, które potem wędziło się jałowcem lub olszyną.
By zapomnieć o tych pięknych i pachnących pętach kiełbas, można było zatracić się w domowych porządkach i pracy wokół gospodarstwa, jednak nadal było to dość trudne. Ukojenie przychodziło w modlitwie…


W Wielki Piątek ciśnienie rosło najbardziej. Odliczano godziny do rozpoczęcia uczty. Walczono ze sobą, przed skosztowania nawet plasterka mięska.Choć taka chwila słabości,  nie kończyła się już surową karą, taką jak wybicie zębów, to sumienie nie pozwalałoby spokojnie spać. W kuchniach kończono prace nad przygotowaniem „święconego”, ale rozpoczynano wyzwanie z babką. Baba miała, królować na świątecznym stole, niczym najwyższy szczyt w górach. Jednakże, by wyszła zjawiskowa i monumentalna, trzeba było znać pewne tajniki… o których przeczytacie w artykule „Baba - królowa wielkanocnego stołu”.


 

 

Gotuj z historią
gotujzhistoria@gmail.com